Kategorie
Blog - Uczniostwo

Polska potrzebuje mocy Ducha Świętego

Wywiad z Coreyem Ermanem, pastorem tureckiego kościoła River Istanbul Church

Corey Erman (w czasie nagrywania tego materiału pastor tureckiego kościoła River Istanbul Church), dzieli się swoją niezwykłą podróżą od islamu do chrześcijaństwa. W tym wywiadzie opowiada o swoim dzieciństwie, walce z wewnętrzną pustką oraz nadprzyrodzonym spotkaniu z Jezusem Chrystusem, które zmieniło jego życie. W chwili obecnej Pastor Corey prowadzi kościół w Stanach Zjednoczonych, River West Palm Beach Church.

Na poddaszu 10 | Corey Erman cz. I
Na poddaszu 11 | Corey Erman cz. II

Jak wspominasz swoje dzieciństwo w Turcji?

Gdy miałem mniej więcej siedem-osiem lat, zacząłem interesować się Bogiem. Oczywiście dorastając w Turcji, ma się tylko jedną opcję. Gdy się rodzisz, w dokumentach w miejscu na podanie religii urzędnicy automatycznie wpisują: „islam”. Moja rodzina od strony matki jest bardzo świecka, a od strony ojca jest dużo bardziej religijna. Więc gdy chciałem poznać Boga, to informacje na jego temat mogłem zdobyć od rodziny mojego ojca. Mój dziadek był wyjątkowo religijnym człowiekiem. Kilka razy brał udział w pielgrzymkach do Mekki, modlił się pięć razy dziennie, miał długą brodę i nosił takken. Był starszym człowiekiem, więc potrafił czytać teksty w języku arabskim ze starego tureckiego alfabetu. Zacząłem się od niego uczyć. Zapamiętywałem modlitwę z Koranu, chodziłem do meczetu, odprawiałem rytuały. Jako dziecko robiłem to wszystko z czystym i głodnym sercem, więc tak się wszystko zaczęło.

Jak poradziłeś sobie z przeprowadzką do Stanów Zjednoczonych?

To był dla mnie bardzo trudny czas. Był trudny również dla całej Turcji z powodu narastającej anarchii i aktów terroryzmu, a także z powodu przewrotu wojskowego w 1981 roku. Moja mama musiała wyjechać do innego miasta. Ojciec był już w USA, więc nie było nam łatwo. Czułem się bardzo samotny. Gdy wyemigrowaliśmy, straciłem wszystkich przyjaciół i rodzinę, by wypełnić tę pustkę, zwróciłem się jeszcze bardziej w stronę religii. Stałem się w pełni praktykującym muzułmaninem. Podjąłem decyzję, że będę praktykował swoją wiarę przez całe życie, najlepiej jak będę umiał.

Jak opisałbyś islam osobom, które myślą, że jest to religia pokoju?

Objawienie płynące z Koranu wskazuje na Jezusa jako na jednego z proroków, który nie jest Synem Bożym i nie umarł na krzyżu. Dzięki Bożej łasce przez Jezusa Chrystusa otrzymaliśmy życie wieczne i zbawienie, w którym niebo jest darem od Boga. Jednak w Koranie nie ma czegoś takiego jak dar, który otrzymujemy za darmo. Na wszystko trzeba zapracować. Cała ta religia opiera się na zasadach, prawach i uczynkach. Na zbawienie trzeba zapracować i żaden muzułmanin nie będzie go pewien. Tak naprawdę, większość wierzy, że nie jest w stanie zasłużyć na to, by znaleźć się w niebie i z tego powodu będzie cierpieć w piekle do czasu, aż odpokutuje za swoje grzechy. Może wtedy Allah zlituje się i wypuści ich z piekła do nieba.

Jak to jest żyć w strachu i poczuciu winy w islamie?

To prawda. Ponadto pojęcie grzechu w Koranie nie jest tak klarowne, jak w Biblii, co powoduje sporo zamieszania. Nie ma zrozumienia tego, czym jest natura grzechu. Wszystko skupia się na próbie zadowolenia rozgniewanego Boga, który w każdej chwili może osądzić cię albo ukarać. By tego uniknąć, trzeba próbować być dobrym człowiekiem. W islamie Bóg jest zawsze daleko. Nie można Go poznać lub doświadczyć. Wszystko to sprawia, że serca ludzi stają się twarde, a ich życie napędza strach i poczucie wstydu. Młode kobiety giną z rąk swoich ojców lub braci z powodu zakazanej miłości. Jeśli kobieta zakocha się w mężczyźnie, którego nie zaakceptuje jej rodzina, poślubi go i razem uciekną, to jej krewni, by oczyścić swój honor, zrobią wszystko, by ją zabić. W takim środowisku ludzie stają się bardzo szorstcy i zamknięci, a ich serca twarde.

Co skłoniło cię do porzucenia modlitw i praktykowania islamu?

Z jednej strony był to efekt pewnego wewnętrznego procesu, z drugiej wpływ otaczających mnie chrześcijan. Byłem wychowany w poczuciu lęku i jakby to ująć, swoistej niechęci wobec chrześcijan i samego chrześcijaństwa. Nagle znalazłem się w obcym kraju, w otoczeniu bardzo miłych, kochających, pełnych akceptacji ludzi. Dostrzegłem, że w porównaniu do Turcji jest tu dużo więcej wolności i to zaczęło zmieniać mnie i moje poglądy. Miałem dość potępiającego Boga. Przecież i tak borykamy się w życiu. Nie potrzebujemy, by ktoś nas sądził. Potrzebujemy pomocy.

Pamiętam pewien piątek w meczecie, miałem wtedy 16 lat. Siedziałem i słuchałem ogłoszonego przesłania i coś we mnie wtedy pękło. Zrozumiałem, że już tak dłużej nie mogę i nie chcę już tu więcej przychodzić.

Miałeś dość religii. Ku czemu się wtedy zwróciłeś?

Chciałem wpasować się w grupę znajomych z liceum. Próbowałem utożsamiać się z lokalną kulturą. Zaprzyjaźniłem się z nieodpowiednimi ludźmi. Nie byli to prawdziwi wyznawcy Chrystusa, ale osoby, które starały się być na czasie. Chodziliśmy na imprezy i piliśmy alkohol. Później sięgnąłem po marihuanę. Następnie ekstazy i inne narkotyki. Gdy miałem siedemnaście lat, prowadziłem już szalony styl życia. Bywało tak, że wychodziłem z domu i nie było mnie przez kilka dni. Miałem problemy z rodziną, ciągle kłóciłem się z rodzicami, byłem wiecznie zły i agresywny. Nie potrafiłem odnaleźć swojej tożsamości i szybko okazało się, że przyjaźń osób, którymi się otaczałem, była interesowna. Świat okazał się być cierpki. Religia jest cierpka i świat jest cierpki. Zacząłem rozumieć, że życie jest naprawdę ciężkie.

Jakie były twoje uczucia, gdy usłyszałeś o narodzeniu na nowo?

Gdy usłyszałem o narodzeniu na nowo, poczułem, że to jest coś, czego mi brakowało. To była koncepcja, którą wcześniej zupełnie ignorowałem. W moim muzułmańskim wychowaniu nie było miejsca na takie pojęcia. Zrozumiałem, że narodzić się na nowo to nie tylko zmiana w zachowaniu, ale całkowita przemiana serca i umysłu. To była obietnica nowego życia, które mogło być wolne od przeszłości i grzechu. Pojawiła się we mnie nadzieja, że Bóg ma dla mnie inny plan, plan pełen miłości i akceptacji.

Jak wyglądało twoje doświadczenie przyjmowania Jezusa do swojego serca?

To było niezwykłe. Kiedy mój przyjaciel zaproponował, żebym przyjął Jezusa do swojego serca, poczułem wewnętrzny spokój, ale także lęk. Z jednej strony byłem gotowy, jednak w głowie wciąż panowały niepokój i zamieszanie. W końcu zamknąłem oczy i modliłem się, prosząc Boga, aby wybaczył mi wszystkie grzechy. Prosiłem, aby Jezus stał się moim Panem. Kiedy otworzyłem oczy, wszystko się zmieniło. To było niesamowite. Wszystko było jasne. Mogłem wziąć głęboki oddech. Czułem się tak, jakby ktoś zdjął z moich pleców tysiąc kilogramów. Czułem się tak inny wewnątrz. Wszystko było błyszczące i pełne życia. Zerwałem się na nogi i pobiegłem do toalety. Spojrzałem w lustro i dotknąłem swojej twarzy. Czułem się tak odmieniony, że chciałem zobaczyć, co się ze mną stało.

Powiedziałem sobie: „Teraz jestem chrześcijaninem”, a musi stać się cud, żeby muzułmanin coś takiego powiedział. „Teraz jestem chrześcijaninem”. Mówiąc to, czułem się tak dobrze. Przez całe życie słowo chrześcijanin było dla mnie paskudne. W Turcji, gdy nazwiesz kogoś chrześcijaninem, to tak, jakbyś nazwał go psem. Taka jest prawda. A ja powiedziałem, jestem chrześcijaninem i to było wspaniałe. Tego dnia narodziłem się na nowo. Doświadczyłem radykalnej przemiany. Zostałem ożywiony dzięki Jezusowi Chrystusowi. Wszystkie moje grzechy zostały odpuszczone i jak nigdy wcześniej w sercu poczułem niezwykły pokój.

[…]

Jakie były Twoje pierwsze doświadczenia po nawróceniu?

Gdy stałem się chrześcijaninem, byłem oczywiście bardzo podekscytowany moim nowym życiem. W przeciągu dwóch godzin przyprowadziłem pewną kobietę do Jezusa, a nawet nie wiedziałem, jak głosić Ewangelię. Lecieliśmy samolotem, a ona miała zły dzień i siedziała obok mnie. Czułem, że powinienem coś do niej powiedzieć. Boże życie, które było we mnie, chciało wpływać na innych, powiedziałem: Proszę pani, niech pani chwyci mnie za rękę i powtórzy za mną te modlitwy. To była ta sama modlitwa, którą pomodliłem się dwie godziny wcześniej z moim przyjacielem.

Gdy się nawróciłem, nie miałem żadnej wiedzy o kościele, nie miałem pojęcia na temat różnych denominacji. Mój przyjaciel, który uczęszczał do kościoła baptystycznego, zaprosił mnie na nabożeństwo. Byłem podekscytowany. Chciałem się uczyć i we wszystko angażować, ale nie potrafiłem odróżnić uczynkowości od łaski.

Każdy dzień mojego życia wypełniony był jakąś formą kościelnej aktywności. Spotkania modlitewne, grupy domowe, nabożeństwa niedzielne i te w środku tygodnia. I po jakimś czasie odczułem, że czegoś mi brakuje. Zacząłem odczuwać wewnętrzną pustkę. Musi być przecież coś więcej niż kościelne programy i inne chrześcijańskie aktywności.

Skończyłem studia, miałem świetną pracę, zarabiałem dużo pieniędzy. Była to praca związana z konsultingiem dla osób o mocnych nerwach, dużo podróżowania i tak dalej. Było dużo napięcia i stresu. Korporacyjna Ameryka. Wpadłem w wir zarabiania pieniędzy, co sprawiło, że poczucie wewnętrznej pustki było jeszcze silniejsze. Byłem sfrustrowany z powodu mojego życia, kariery, kościoła.

W tym czasie szukałem również odpowiedzi na pewne zagadnienia. Czytałem Biblię, napotykałem fragmenty dotyczące sfery nadprzyrodzonej, cudów, darów Ducha Świętego. Zgłębiałem Dzieje Apostolskie, pierwszy list do Koryntian, rozdział dwanaście. I pytałem o to wszystko w moim baptystycznym kościele. Zazwyczaj dostawałem jedną z dwóch typowych odpowiedzi: Nie martw się tym i najlepiej odstaw to na bok, a inni mówili, że takie rzeczy nie mają dzisiaj miejsca.

Byłem bardzo spragniony Boga i zdesperowany, szczególnie w kwestii mojego życia, ponieważ odczuwałem głębokie poczucie braku satysfakcji. Boże, jaka jest twoja wola dla mojego życia? To pytanie stało się moją modlitwą.

Jakie niezwykłe doświadczenie miało miejsce w Twoim życiu?

Pewnego dnia usiadłem na kanapie i z głębi serca zawołałem do Boga, pytając Go o plan dla mojego życia. Nagle wydarzyło się coś niezwykłego, coś weszło do pokoju, w którym byłem. Była to jakby fala, którą odczułem, mimo że moje oczy jej nie widziały. Gdy była blisko, zauważyłem ruch powietrza. Potem dotknęła moich nóg i przeszyła moje ciało.

Natychmiast znalazłem się w wizji, była tak realistyczna, jakbym był w niej całym sobą. Stałem na brzegu morza. Wszedłem do wody na głębokość kolan. Próbowałem uchwycić ją w ten sposób. Wtedy z nieba przemówił głos podobny do grzmotu: To jest islam. Nie ma w nim prawdy, której można by się uchwycić.

Natychmiast znalazłem się na środku oceanu. Szalał ogromny huragan. Zalewały mnie fale. Było ciemno. Bezskutecznie próbowałem utrzymać się na powierzchni. Zacząłem tonąć w bezdennej otchłani. To było przerażające miejsce. Przez całe swoje życie nigdy nie byłem tak przerażony.

Nagle ten sam głos powiedział: To jest twój naród. Musisz zrozumieć, że moje serce było zamknięte dla Turcji. Nigdy nie myślałem o powrocie, szczególnie jako chrześcijanin. Z głębi serca zawołałem: Boże, zrób z tym coś, mimo że wiedziałem, że to na mnie spoczywa odpowiedzialność. Jeśli nie zacznę działać, ci ludzie utoną w bezdennej otchłani.

Wtedy coś mnie chwyciło i wyciągnęło z powrotem na powierzchnię. Wzniosłem się ponad huragan. Stałem na chmurach, a zewsząd otaczała mnie oślepiająca światłość. W końcu zacząłem widzieć. Zobaczyłem w oddali Pana Jezusa. Zbliżył się i w mgnieniu oka stanął przede mną. Stanął przede mną z rękami wyciągniętymi w taki sposób. To był niesamowity widok.

Chciałem mu się lepiej przyjrzeć, ale nie byłem w stanie, czułem się przygnieciony. Udało mi się podnieść wzrok dosłownie na sekundę. Jego twarz jaśniała jak słońce, jego włosy były jak płomienie ognia na wietrze, ale wiatru nie było. Miał na sobie szatę zrobioną z czystego światła, sięgającą do samych stóp. Nie powiedział ani słowa. Padłem do Jego stóp. Gdy upadłem, zauważyłem, że Jego stopy znajdowały się kilka cali ponad chmurami. Przypomniał mi się werset, że powróci na obłokach. Zrozumiałem, że czasu jest niewiele, że Jego powrót jest bardzo bliski.

Upadłem do Jego stóp i obudziłem się na podłodze, płacząc niekontrolowanie. Już nie siedziałem na kanapie. Leżałem w salonie twarzą do ziemi zalany łzami. Cały się trząsłem. Potrzebowałem kilku minut, by dojść do siebie. Spojrzałem przez okno i zdałem sobie sprawę, że na dworze jest ciemno. Spojrzałem na zegarek. Przeżycie, które dla mnie trwało kilka sekund, w rzeczywistości zajęło aż sześć godzin.

Tego dnia Bóg całkowicie potrząsnął moim światem. Coś zmieniło się w moim wnętrzu. Moje serce było złamane. Przez następne dni nie mogłem nawet spać. Żyłem jakby w chmurze. Otaczali mnie ludzie, a ja byłem jakby w innej strefie, zamknięty w bańce.

[…]

Jak wyglądała Twoja misja po powrocie do Turcji?

Moje spotkanie z Bożą chwałą miało miejsce 12 listopada 1995 roku. Przed końcem stycznia rzuciłem pracę. Wiedziałem, że muszę wrócić do Turcji. Muszę wrócić. Więc zrezygnowałem z pracy, oddałem swoje wszystkie rzeczy, wziąłem ze sobą jedynie walizkę z ubraniami i wróciłem do Turcji w lutym 1996 roku.

Nie znałem tam żadnych chrześcijan, nie wiedziałem, czy istnieją tam inne kościoły. Nie mając żadnej wiedzy, rozpocząłem służbę. Spotkałem człowieka, który opowiedział mi o małym tureckim kościółku. Miał około dwudziestu pięciu członków. Byłem tak podekscytowany, że spotkam tureckich wierzących.

Próbowałem dotrzeć z Ewangelią do mojej rodziny, ale zostałem odrzucony. Mój wuj mnie przeklął. Przeklął też imię Jezus. Biblię, którą mu dałem, wyrzucił przez okno. Cała rodzina mnie odrzuciła. Było mi naprawdę ciężko. Strach próbował mną zawładnąć. Lepiej, żebyś miał w sobie Boży ogień, jeśli chcesz żyć i usługiwać w Turcji.

[…]

Jak doświadczyłeś mocą Ducha Świętego?

W pewnym momencie, czytając Biblię, natknąłem się na fragment, który mówił: „Jan chrzcił wodą, ale wy po niewielu dniach zostaniecie ochrzczeni Duchem Świętym”. To było jak objawienie. Wiedziałem, że to, czego mi brakowało, to właśnie ta moc, która pozwoli mi głosić Ewangelię z odwagą i skutecznością.

W Ankarze, w Turcji. W muzułmańskim kraju, nie w kościele. Wołałem do Boga o moc ducha świętego i ogień. Nagle poczułem, jakby ktoś polał mnie benzyną, wziął zapałkę i mnie podpalił. W ten sposób, od czubka mojej głowy po koniuszki palców. Teraz znów to czuję. To było tak silne, jakby prąd przenikał całe moje ciało.
Cały się trząsłem. Jego moc wytryskiwała z okolic mojego brzucha. Śmiałem się i płakałem. Zacząłem mówić w nieznanym języku. Miałem wrażenie, że mój język wystrzeli z moich ust jak pocisk. I po prostu mówiłem w nieznanych językach.

Nie robiłeś tego wcześniej?

Nie, nigdy w życiu czegoś takiego nie widziałem. Gdy zostałem ochrzczony ogniem Ducha Świętego, trwało to ponad godzinę, więcej nie byłem już w stanie wytrzymać.
Wszystko stało się dla mnie jasne. Gdy to się wydarzyło, wiedziałem już dokładnie, co mam dalej robić. Wiedziałem, że będę jeździł po Turcji, głosząc Ewangelię. Miałem już oferty z różnych organizacji, by do nich dołączyć, ale był jeden człowiek, który powiedział, możesz podróżować ze mną pod warunkiem, że masz moc ducha świętego. To, co robię jest radykalne. Głoszę na ulicach i idę tam, gdzie Pan otwiera mi drzwi. Po tym doświadczeniu wiedziałem już, że inne propozycje są nic nie warte, że muszę radykalnie iść za Jezusem i podróżować z tym mężczyzną.

Jakie wyzwania napotkałeś w swojej służbie w Turcji?

Wyzwania były ogromne. Próbując dotrzeć z Ewangelią do mojej rodziny, zostałem odrzucony. Moja rodzina nie akceptowała mojej wiary, a ja musiałem stawić czoła odrzuceniu i strachowi. To nie była Ameryka, gdzie można swobodnie głosić swoją wiarę. W Turcji, to było życie lub śmierć. Strach próbował mną zawładnąć.

W początkowych latach mojej służby byłem aresztowany dwanaście razy. To były trudne chwile, ale wiedziałem, że Bóg jest ze mną. Pewnego razu, gdy miałem przystawiony pistolet do skroni, poczułem Bożą moc, która dawała mi odwagę. Mogłem powiedzieć: „Pociągnij za spust. Ja pójdę do nieba, a ty gdzie pójdziesz?”. Jego ręka zaczęła się trząść i w końcu odszedł. Gdy wypuszczono mnie 3 dni później, ten sam mężczyzna przyszedł do mnie zapłakany, mówiąc: „nie wiem kim jesteś, ale czy mógłbyś się o mnie pomodlić?”

Jak Bóg działa przez Ciebie w Turcji?

Bóg działa przez nas na wiele sposobów. Od lat staramy się o przełom w Turcji. Otworzyłem kościół w Istambule w 1999 roku, a dziś mamy ponad 200 członków. Prowadzimy również szkołę biblijną, w której przygotowaliśmy do służby ponad trzysta osób. To niesamowite, jak Bóg działa wśród nas.

Nasza służba telewizyjna dotyka setek tysięcy ludzi. Kiedy modlę się i głoszę, ludzie doświadczają uzdrowienia i dotykają ich serca. Mamy wiele świadectw ludzi, którzy zostali uzdrowieni po obejrzeniu naszych programów. To pokazuje, jak Bóg działa, nawet w trudnych warunkach.

Jakie przesłanie chciałbyś przekazać naszym widzom?

Chciałbym, aby wszyscy zrozumieli, że Polska potrzebuje mocy Ducha Świętego. Religia i tradycja są bezużyteczne i puste i nie przemienią tego narodu. Nadszedł jednak czas, by ludzie wierzący powstali z mocy Ducha Świętego i weszli w pełnię swojego powołania i obdarowania z towarzyszącymi im znakami i cudami, i aby głosili w skuteczny sposób Ewangelię, która jest mocą Bożą ku zbawieniu każdego, kto wierzy. Nadszedł na to czas.

Bóg wzbudza w tym narodzie nowe pokolenie. Gdy jadę z usługą do jakiegoś państwa, Bóg zawsze coś mi pokazuje bądź daje prorocze słowo. Odczuwam bardzo mocno, że jest to krytyczny czas dla Polski. Jednocześnie widzę, że nadchodzi świeże, prawdziwe Boże poruszenie, które spowoduje przemiany nie tylko w życiu jednostek, ale w całym narodzie. Nadchodzi wielkie żniwo. Bóg wzbudzi pokolenie ludzi, którzy nie dbają o swoją reputację, nie mają niczego do stracenia lub do zyskania. Mimo, że nie będą znani, zaniosą Ewangelię na ulicę, do szkół i w miejsca związane z biznesem.
Dzięki temu poruszeniu ducha wielu przyjdzie do Jezusa, a nie stanie się to za pośrednictwem znanych usługujących, lecz przez zwyczajnych, nikomu nie znanych ludzi. Tu nie chodzi o mnie, lecz o to, aby powstał każdy wierzący w Ciele Chrystusa. Jeśli uda nam się zmobilizować Kościół, to stanie się coś, czego pojedynczy człowiek nie byłby w stanie dokonać.

(opracowano na podstawie zamieszczonych powyżej nagrań z kanału YouTube „Na poddaszu”).

Udostępnij: