Cudowne uwolnienie
Pewien chrześcijanin z Australii opowiadał, że w trakcie ewangelizacji ulicznej spotkał człowieka, który był bardzo mocno pogrążony w uzależnieniu od narkotyków i alkoholu. Głosił mu Ewangelię, wierzący modlili się o niego i ten człowiek w cudowny sposób został uwolniony. Byli świadomi tego, że nastąpiło uwolnienie, więc poczuli, że nie mogą go odesłać, żeby teraz wrócił do noclegowni albo poszedł nie wiadomo gdzie, bo będzie mnóstwo okazji, które będą próbowały go wciągnąć z powrotem w to miejsce, z którego przecież Bóg go właśnie wyprowadził, więc ten wierzący przyjął go pod swój dach.
Czy jesteś taki, jak mówisz?
Mieszkali razem, jeżeli pamiętam, dwa albo trzy tygodnie, to był dłuższy okres. I powiedział, że to były najtrudniejsze dwa czy trzy tygodnie jego życia, dlatego, że tamten człowiek zachowywał się tak, jakby wciskał wszystkie jego „emocjonalne guziki”. Usiłował go zdenerwować na każdym kroku. Ten chrześcijanin opowiadał, że doświadczał każdej możliwej formy prześladowania przez ten czas. Doszło już w to miejsce, że on szedł do pokoju, klękał na kolana i modlił się, mówiąc: „Jezu, dlaczego on to robi?” A potem dodawał: „Panie! Nie ważne, dlaczego on to robi, daj mi siłę, cierpliwość i miłość do niego”. Minęły te dwa czy trzy tygodnie i ten świeżo nawrócony człowiek do niego przyszedł i powiedział tak: „Wiesz co, ja cię bardzo przepraszam. Ja wiem, że przez ten czas zachowywałem się skandalicznie. Byłem dla ciebie okropny. Proszę, wybacz mi, ja ciebie kocham. Ale zrozum mnie, ja pierwszy raz spotkałem chrześcijan i musiałem się dowiedzieć, czy ty naprawdę jesteś taki, jaki mówisz, że jesteś. Teraz już to wiem. Wybacz mi”.
Zdany egzamin
Wiecie, co tam się wydarzyło? Ten chrześcijanin zdał egzamin. Dlatego, że jego charakter był na tyle dojrzały, że chociaż doświadczał prześladowania, chociaż wiedział, że jest świadomie prowokowany, nie pozwolił się sprowokować. I cały czas zachowywał się tak, jak chrześcijanin powinien się zachowywać.
Czy przejdziesz próbę?
Do każdej osoby w ciele Jezusa Chrystusa: pytanie, na które powinieneś, powinnaś sama sobie w sercu odpowiedzieć. Czy w takiej sytuacji jesteś gotowy, gotowa zdać egzamin i przejść próbę? Dlatego, że chcę wam powiedzieć, że do takiej próby nie trzeba wcale przyjmować obcego pod swój dach. Takie próby przychodzą codziennie od twoich znajomych, od twoich dzieci, od twojej rodziny, od twoich sąsiadów, od kolegów z pracy i koleżanek.
Czy jesteś prawdziwy?
Takie próby przychodzą na co dzień. Dlatego, że ludzie być może jeszcze nigdy nie poznali kogoś takiego, jak ty mówisz, że jesteś. I oni tak bardzo chcą uwierzyć temu, co ty mówisz. Tak bardzo chcą. A przeciwnik przychodzi i mówi im: „Wiesz co, to jest hipokryta. Zakłada maskę, a kiedy nie patrzysz, zdejmuje ją. Nie wierz w to, co mówi”.
I ci ludzie, którzy tak bardzo, bardzo, bardzo chcieliby uwierzyć w to, co ty mówisz, oni czują, że muszą się upewnić, przekonać, czy naprawdę jesteś taki, jesteś taka, jak mówisz, że jesteś. I „naciskają guziki”. Może to będą niewygodne pytania. Może to będzie coś, co wzbudzi twoje emocje. Może, kiedy zauważą, co cię denerwuje, to podrążą trochę głębiej w tym miejscu.
Wszystko stare przeminęło
Jeżeli rodzeństwo wychowuje się razem, to oni bardzo dobrze znają swoje czułe punkty. I kiedy jedno z nich przychodzi i mówi: „Hej, nawróciłem się, jestem nowym człowiekiem, nowym stworzeniem, już nic we mnie starego nie zostało, stare pogrzebane. Hallelujah, Panie”.
Rodzeństwo odpowiada: „To ciekawe, co mówisz. Pozwól, że pochlapię kawą twoje nowe dżinsy. I zobaczymy, jak to stare przeminęło. Bo kiedy miałeś 17 lat i niechcący pochlapałem kawą twoje nowe dżinsy, nie wiem, czy pamiętasz, ale chciałeś mnie zabić wazonem”.
Próby przyjdą. Czy jesteś gotowy zdać egzamin?